"DzieĹo sztuki jest jednoczeĹnie formÄ i treĹciÄ , wyznaniem i oszustwem, zabawÄ i objawieniem, jest naturalne i sztuczne, celowe i pozbawione celowoĹci, zanurzane w historii i pozahistoryczne, indywidualne i ponadindywidualne."
Arnold Hauser
Obrazy Wiktora z ostatnich kilku lat (1996-2005), inspirowane podróşami do Grecji, WĹoch, Francji, Indii Meksyku, urzekajÄ .
Podobnie jak poprzednie cykle martwych natur, wyizolowanych przedmiotĂłw, ktĂłrych kalekoĹÄ zamienia artysta w fascynujÄ ce piÄkno, podobnie jak portrety staroĹwieckich lalek z ich koronkowymi koĹnierzykami - urzekajÄ precyzjÄ formy, subtelnoĹciÄ , szczegĂłĹu, niezwykĹoĹciÄ spostrzegania - niezauwaĹźalnego, skrupulatnÄ kompozycjÄ . Podróşe rzuciĹy Wiktorowi wyzwania - kontemplacjÄ, wiÄkszych niĹź przedmiot - fragmentĂłw Ĺwiata.
PoĹudnie Europy przede wszystkim, ale takĹźe egzotyka Meksyku i Indii staje siÄ w tych obrazach tematem i wyznaniem zachwytu. Zachwytu dla róşnorodnoĹci i innoĹci. To tak, jakby malarz opisaĹ juĹź swojskoĹÄ i nieco znuĹźony pewnÄ jej monotoniÄ zatÄskniĹ za utraconym rajem, za idealnymi miejscami spokoju i piÄkna.
Grecja, wĹoska Umbria, poĹudnie Francji. Ĺwiat ĹrĂłdziemnomorskiej z caĹÄ waĹźkoĹciÄ historii, ktĂłra stworzyĹa naszÄ cywilizacjÄ staje siÄ w pracach malarskich Wiktora opowieĹciÄ mitycznÄ . I choÄ w jego obrazach nie ma herosĂłw i bogĂłw - sÄ ich terytoria. Cudownie oĹwietlony krajobraz, stara architektura - a wĹaĹciwie ich symbioza, to gĹĂłwny wÄ tek prac, w ktĂłrych dominuje harmonia tego co boskie i co ludzkie. Boskie jest ĹwiatĹo, lazur nieba, sĹoĹce i upaĹ. CzĹowiecze - biaĹe, kamienno-wapienne mury, ostre na tle bĹÄkitu.
OglÄ dajÄ c jego obrazy odczuwamy zmysĹowy Ĺźar lata ale takĹźe klimat pewnej tajemnicy, do ktĂłrej nie mamy dostÄpu. Bo oto w tych biaĹych (ileĹź tu odcieni bieli w tonacjach ciepĹej ochry i bĹÄkitu!) Ĺcianach sÄ bramy, drzwi, okna, Ĺźaluzje. NajczÄĹciej zamkniÄte! Nie wiemy co tak naprawdÄ dzieje siÄ wewnÄ trz. TajemnicÄ stanowi teĹź, powracajÄ cy motyw kamiennych schodĂłw, prowadzÄ cych do nieba, czy w nieskoĹczonoĹÄ.
"Dni znuĹźone jak muĹy wlokÄ
siÄ po wybojach.
W Ĺźaluzje pukajÄ
kanikuĹy...
UpaĹ przyszedĹ z ogrodu i zamieszkaĹ w pokojach".
Ten fragment wiersza Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej mĂłgĹby stanowiÄ motto przynajmniej czÄĹci wystawy. Bo ogrĂłd, lub jego fragment, to takĹźe bohater obrazĂłw Wiktora. KwitnÄ ce roĹliny, bugenville, winna latoroĹl, róşe, towarzyszÄ ludzkim siedliskom pnÄ c siÄ po jasnych Ĺcianach i tworzÄ c na nich cudownie barwne aplikacje.
Wiktor lubi chyba malarstwo poczÄ tkĂłw XX wieku bo delikatne, giÄtkie linie gaĹÄ zek majÄ w sobie tamtÄ stylowoĹÄ i wdziÄk. Naturalna skĹonnoĹÄ artysty do odnotowania szczegĂłĹu pojawia siÄ w wycyzelowanych, niewielkich detalach, pustych niemal Ĺcian, takich jak latarnia, krzyĹźyk, okiennica....
Posadzki, mozaiki, gliniane misy, naczynia, w ktĂłrych umieszczono kwiaty, odtworzone sÄ z wprawÄ holenderskich mistrzĂłw martwej natury.
ZastanawiajÄ ca jest czÄsta bezludnoĹÄ plenerĂłw Wiktora, choÄ czĹowiek wspĂłĹtworzyĹ Ĺwiat przez niego malowany. Tu podziwu i czci domagajÄ siÄ raczej: samotna oliwka, powaĹźne wĹoskie cyprysy rytmicznie tnÄ ce krajobraz, pnÄ ca róşa, bĹÄkitna lobelia. To tak, jakby cielesna obecnoĹÄ czĹowieka zakĹĂłcaĹa spokĂłj i mistycznoĹÄ tych miejsc.
Podobne klimaty odnajduje artysta niespodziewanie w polskim krajobrazie, ktĂłry w pewnych jego pracach zadziwia, niedostrzeganÄ
wczeĹniej nutÄ
ĹrĂłdziemnomorskiej egzotyki, przeĹźyciem ĹwiatĹa, powietrza i barwnej jasnoĹci.
SwojÄ
wizjÄ
Ĺwiata wszedĹ Wiktor do herbertowskiego labiryntu nad morzem, dajÄ
c mu piÄkny, malarski komentarz.
Barbara Kowalska